poniedziałek, 19 stycznia 2015

2

Rebecca's POV
Słońce już zachodziło. Kolor nieba był połączeniem pomarańczowego, żółtego i fioletowego. Chodziliśmy między drzewami już 45 minut próbując znaleźć dobre miejsce do rozłożenia namiotów i odpoczynku. Zimne powietrze uderzyło moją skórę sprawiając, że przeszły mnie dreszcze, ale zignorowałam to nucąc melodię. Moje nogi bolały i byłam głodna, ale nie narzekałam w przeciwieństwie do Grace.

-Jesteśmy już? - jęknęła. Jej głos był zmęczony.

Potknęłam się o kamień i prawie upadłam, ale odzyskałam równowagę i stanęłam prosto. Zgarnęłam moje czarne włosy z twarzy i westchnęłam z frustracją kiedy znowu wróciły na moje oczy.

-Myślę, że tu możemy rozłożyć namioty. - Calum wskazał na miejsce które było pozbawione kamieni i otoczone drzewami.

-Chyba jest dobre. - zgodziłam się. Spojrzał na mnie i skinął.

-Jestem taka głodna. - powiedziała Grace stojąca za mną.

Obróciłam się i spojrzałam na nią jak wyciera pot z czoła. Przymrużyła oczy i spojrzała na słońce. Jej włosy były związane w kitkę. Spodenki i bezrękawnik miała brudne.

-Słońce zajdzie za około 10 minut, musimy rozpalić ogień. - spojrzała na mnie niebieskimi oczami.

-Ja rozpalę, a wy rozłóżcie namioty. - powiedział Ashton i wyszedł na przód.

Wszyscy przytaknęliśmy i poszliśmy za nim. Ciężko chodziło się po gęstym błocie. Pomogłam Grace rozłożyć jej namiot, ponieważ nie mogła tego zrobić w pojedynkę, a potem zajęłyśmy się moim. Schyliłam się i weszłam do namiotu położyłam mój plecak obok śpiwora i ściągnęłam buty. Wystawiłam je przed namiot aby nie nanieść błota i położyłam się na śpiworze.

Zaczęło się ściemniać i burczało mi w brzuchu. Chwyciłam plecak i położyłam go na brzuchu a następnie otworzyłam. Usiadłam i wyjęłam rogalika i sok i zdałam sobie sprawę, że nie jadłam cały dzień. Przeżuwałam kęs kiedy ktoś otworzył namiot i zmusił mnie do odwrócenia wzroku od croissanta ,aby zobaczyć kto przyszedł.

-Hej. - Calum wsadził głowę do namiotu. - Rozpaliliśmy ogień, chcesz dołączyć? - uśmiechnął się.

-Jasne, już idę. - powiedziałam na co skinął wysuwając głowę z namiotu.

Szybko dokończyłam jeść i śmieci wrzuciłam z powrotem do plecaka. Nałożyłam buty i podeszłam do ogniska.

Grace i chłopcy siedzieli w półkole. Usiadłam na wolnym miejscu. Siedziałam obok Grace, która posłała mi uśmiech zanim położyła głowę na ramieniu swojego chłopaka - Ashtona.

-Jest tu całkiem cicho. - zauważył Calum i rozejrzał się.

-Racja. - zgodził się Ashton i przytulił do siebie mocniej Grace.

-Kilka mil stąd jest rzeka. Możemy tam pójść umyć się trochę i nabrać wody na drogę powrotną. - zasugerował Calum, który trzymał w rękach mapę.

-Brzmi nieźle. - powiedział Ashton.

-Świetnie, ale musimy obudzić się przed 11:00. - na twarzy Caluma pojawił się grymas.

-To znaczy, że musimy iść spać teraz. - powiedziałam a przyjaciele popatrzyli na mnie dziwnie zanim zaczęli się śmiać.

-Teraz? Jest 22:30. - Grace zaśmiała się.

-Jeśli pójdziemy spać teraz, będziemy mieć więcej energii jutro. - powiedziałam i zaśmiali się jeszcze raz.

-Niezły żart Becca. Rozbawiłaś nas. - Calum zachichotał.

Nic nie powiedziałam i spojrzałam na ogień. Wciąż się śmiali z tego co powiedziałam, a ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. To była prawda; moi rodzice powtarzali mi że jeśli muszę wstać to lepiej żeby się szybciej położyć. Mięli rację w większości spraw i cieszę się, że nauczyli mnie żyć ten a nie inny sposób.
Ashton i Calum zaczęli rozmawiać o samochodach, a ja nachyliłam się do ucha Grace.

-Muszę siku. - powiedziałam a ona zachichotała.

-Znajdź krzak. - wzruszyła ramionami, a ja zmarszczyłam usta aby pokazać zdegustowanie.

-To ohydne. Nie mogę sikać za krzakiem. - powiedziałam głośnym szeptem.

-W takim razie drzewo. - parsknęła i wywróciłam oczami. Nie miała zamiaru mi pomóc.

-Nie ważne. - wstałam i ruszyłam w kierunku drzew.

Wciąż mogłam słyszeć ich rozmowę i śmiech kiedy znalazłam krzak. Z grymasem na twarzy zsunęłam ubrania z dolnej części ciała. Nie mogłam uwierzyć, że sikałam za krzakiem. To było totalnie to mnie niepodobne.

Nagle usłyszałam krzyk Grace i moja głowa momentalnie uniosła się w kierunku naszego prowizorycznego obozu. Moje serce zatrzymało się kiedy zobaczyłam ją na ziemi. Calum i Ashton walczyli przeciwko nieznajomemu.

Kim jest ten facet? Kiedy tam przyszedł? Spojrzałam na niego przerażona. Miał kręcone włosy i był bardzo dobrze zbudowany. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy.

-Nie! - krzyknęłam Grace kiedy on  złapał Ashtona za gardło i podniósł do nad ziemię.

Zakryłam dłońmi usta i strach zawładnął moim ciałem. Grace wciąż leżała na ziemi, a jej ciało się trzęsło. Calum uderzył napastnika w tył głowy potężną gałęzią, ale to nie sprawiło na nim żadnego wrażenia.

Nogi Ashtona wciąż nie miały styczności z podłożem. Miotał się w powietrzu. Facet rzucił Ashtonem z dużą siłą. Uderzył ciałem o drzewo, a tył jego głowy krwawił.

-Ashton! - Grace płakała, a Calum spojrzał na chłopaka z oszołomieniem.

Napastnik szedł w stronę Grace. Cofała się co sprawiło, że jej ręce i nogi całe były pokryte ziemią. Złapał jej kostkę i przyciągnął do siebie. Jej krzyk przenosił się echem po lesie.

Sapnęłam i schyliłam się chowając się i wciąż patrząc na tą okropną scenę. Facet uniósł kamień, przybliżając go do niej. Calum zastygł, nie wiedział co robić. Pomóc Grace lub Ashtonowi, który wciąż mógł żyć?
Nieznajomy złapał ją za włosy i gwałtownym ruchem pchnął jej głowę na ziemię. Starała się go odepchnął, ale nie udało jej się. Jęk uciekł z moich ust a łzy spływały po policzkach kiedy napastnik brutalnie uderzył Grace kamieniem w głowę sprawiając, że znowu zaczęłam krzyczeć. Każdy kolejny cios był mocniejszy od poprzedniego.

Czułam jak kręci mi się w żołądku a serce podchodzi do gardła kiedy facet stanął nad pozbawionym życia ciałem mojej przyjaciółki. Jej twarz była pokryta krwią, a na głowie widniała rana.

-Grace...Nie... - wyszeptałam żałośnie. Ból po stracie przyjaciółki uderzył we mnie mocniej niż siła napastnika.

Rzucił kamień na ziemię i zwrócił się do Caluma i ruszył w jego kierunku. Ciemnowłosy był przerażony. Modliłam się aby pozwolił mu przeżyć, ale wiedziałam, że się myliłam kiedy napastnik chwycił obie ręce Caluma i bardzo szeroko je rozłożył sprawiając, że krzyczał.

Facet złapał jego przedramiona i zaczął wyciągać je w przewiną stronę. W pewnym momencie usłyszałam pękanie kości. Calum głośno płakał. Nagle kręconowłosy włożył więcej siły w to co robił. Nie mogłam uwierzyć co się stało. To było nieprawdopodobne. Ręce Caluma zostały oddzielone od jego klatki piersiowej. Jego ciało spadło plecami na ziemię.

Napastnik zaśmiał się złowieszczo. Wszystko wewnątrz mnie wywracało się do góry nogami. Nie mogłam już tego powstrzymać - zwymiotowałam. Ohydny smak wypełnił moje usta.

Spoglądałam przerażona we wszystkie kierunki. Stał naprzeciwko ogniska, a obok niego było ciało Grace. Wpatrywał się w ogień. Jego ręce pokryte były krwią. Nagle spojrzał w stronę mojego namiotu. Otworzyłam szeroko oczy.

O Boże.

Wpatrywał się w niego przez chwilę zanim wszedł do środka. Widziałam jego cień odbijający się na ścianie namiotu. Łzy paliły moją skórę, a dolna warga trzęsła się. Spojrzałam na moich nieżywych przyjaciół. Wtedy moje serce złamało się jeszcze bardziej.

Kto był tym kto ich zabił? Jak się tu dostał? Dlaczego ich zabił? Oni nic nie zrobili. Byli całkowicie niewinnymi osobami, które nie zasłużyły na to aby zginąć w ten sposób. Wstrzymałam oddech kiedy pomyślałam o mojej śmierci. Co jeśli nie zachciałoby mi się siku i zostałabym tam z nimi? Prawdopodobnie bym już nie żyła a moje serce leżałoby obok.

Moje dłonie trzęsły się i zwymiotowałam jeszcze raz. Nigdy nie byłam fanką krwi. Jestem obrzydzona tym tematem i wszystkim co z nim związane. Mój tata powiedział, że mogłabym być świetnym lekarzem, ale od razu odrzuciłam tą myśl.

Napastnik wyszedł z mojego namiotu trzymając mój plecak w dłoniach. Wstrzymałam oddech i schowałam się za krzakiem. Kolana zabolały kiedy zetknęły się z twardym podłożem. Byłam brudna od błota, ale wolałam to od krwi.

-Gdzie jesteś? - zawołał głębokim głosem sprawiając, że zastygłam.

Starałam się zachować spokój, ale nie mogłam kiedy miałam wrażenie jakby się zbliżał. Sprawiło to że bałam się bardziej niż wcześniej.

Chciałam uciekać. Uciec i schować się gdzieś, ale nie więdziałam czy jest więcej takich jak on. Nigdy nie widziałam nikogo z taką mocą. Był inny i bardziej przerażający. Przypomniałam sobie o mapie Caluma. Powiedziałam sobie że musze ją wziąć i ruszyć w stronę rzeki która zaprowadzi mnie do naszego samochodu. Wiedziałam, że gdybym mogła zabrać mapę i plecak, uciekłabym; ale był jeszcze tez chłopak.

-Czuję twój strach! - krzyknał ponownie. Wstrzymałam powietrze i schowałam się bardziej za drzewem.

Zaśmiał się złowieszczo co sprawiło, że dostałam gęsiej skórki. Wydawało się że moje serce zaraz wyskoczy. Słyszałam jego kroki które były coraz bliżej i bliżej aż w końcu nastała cisza. Jedynym co słyszałam to bicie mojego serca kiedy wstrzymywałam oddech.

Poczułam dłoń chwytającą mnie za kostkę i krzyknęłam kiedy wyciągnęła mnie z mojej kryjówki. Łzy spływały po moich policzkach. Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego. Wstrzymałam oddech.
Jego biały t-shirt był przesiąknięty krwią nie tylko moich przyjaciół, ale też starą krwią. Jego oczy były całkowicie czarne. Kręcone włosy spadały na jego czoło. Usta wykrzywione w złowieszczy uśmiech. Przez moment pomyślałam, że gdyby nie to wszystko; byłby piękny.

Ocknęłam się dopiero wtedy kiedy jego dłonie zacisnęły się na mojej szyi i nie mogłam nabrać powietrza. Prawdopodobnie była to ostatnia chwila kiedy mogłam cieszyć się tym przywilejem.

-Lubisz grać w chowanego, huh? - powiedział zachrypniętym głosem, zbliżając się do mojej twarzy.
Jego uścisk stał się ciaśniejszy.

-Mi to lepiej idzie. - zakpił.

-Proszę... - wydyszałam a on uniósł brwi.

-Proszę co? - przybliżył się bardziej. Czułam jego gorący oddech na ustach.

-Proszę...nie zabijaj mnie. - mój głos brzmiał jak szept.

Kiedy jego uścisk stał się nie do zniesienia, położyłam moje dłonie na jego strając się uwolnić, jedak oczywiście nie udało mi się. Jego skóra była zimna, zbyt zimna kiedy moja była gorąca.
Spojrzał na moje dłonie. Niemożliwa do odczytania reakcja wkradła się na jego twarz zanim popatrzył na mnie.

-Nie zamierzam cie zabić. Jeszcze. - dusił mnie bardziej. Moje oczy wywróciły się, a moje płuca bolały.

-Wciąż mam wystarczająco jedzenia. Widzisz, trzy ciała wystarczą na ponad tydzień. Wtedy cię zabiję. - puścił mnie. Moja głowa uderzyła o ziemię.

Zaczęłam kaszleć, starając się złapać oddech. Wstał, kiedy ja zaczęłam wypełniać płuca powietrzem.

-Twoi przyjaciele będą świetną kolacją. - zaśmiał się i spojrzałam na niego przerażona.

Spojrzałam na moje dłonie i zobaczyłam, że były pokryte krwią co sprawiło, że moje wnętrzności skręciły się jeszcze raz. Nie mogłam wytrzymać więc zwymiotowałam trzeci raz i spojrzał na mnie ze zwężonymi oczami.

-Coś nie tak, kochanie? - powiedział prześmiewczym tonem i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.

Nie odpowiedziałam. Mój żołądek okropnie się kurczył. Patrzył na mnie intensywnie swoimi ciemnymi oczami.

-Nie możesz znieść krwi. - powiedział zimno. Otworzyłam szeroko oczy.

Skąd on to wiedział?

Zaśmiał sie i poszedł w kierunku ciała Grace. Włożył rękę w strumień krwi, co sprawiło, że się skrzywiłam. Odwrócił się w zaczął iść w moją stronę. Pochylił się i powiedział.

-Chcesz zagrać w grę?



#TSfanfic 
______
Jeśli doceniasz czas poświęcony na tłumaczeniu tego - zostaw komentarz.

3 komentarze:

  1. O matko! To jest zajebiste! Nie wiem co mam więcej powiedzieć, bo to cudo zabrało mi zdolność myślenia trzeźwo...! No boskie, już nie mogę się doczekać następnego i gry, którą wymyślił Harry.. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak mi slow kurna to jest najlepsze! @britaintommo

    OdpowiedzUsuń
  3. o mój boże jsijdvjciojdssvdjjoj *-*

    OdpowiedzUsuń