poniedziałek, 26 stycznia 2015

3

Byłam oniemiała. Moje całe ciało namawiało mnie bym wstała i uciekała ale nie mogłam. Nie mogłam tego zrobić. Stał tuż przede mną z rękoma pokrytymi krwią Grace i podchodził coraz bliżej.
Uklęknął koło mnie i umiejscowił swoje ręce na moim brzuchu. Wstrzymałam oddech co wywołało głupawy uśmiech na jego twarzy i tym samym przeniósł ręce na moje piersi brudząc je krwią.

Krzyknęłam starając się strząchnąć jego dłonie. Do moich nozdrzy doleciał okropny smród przestarzałej krwi i znów miałam odruch wymiotny.
 Śmiał się, podczas gdy ja płakałam i błagałam go by przestał. Jego ręce chwyciły moją szyję a ja zaczęłam się trząść pod jego uściskiem. Ponownie się zaśmiał przesuwając powoli opuszkami palców po mojej żuchwie a następnie policzku. Szlochałam ,ale on nie dawał za wygraną. Mazał moją twarz krwią przyjaciółki, a ja byłam bezsilna.

-Proszę..proszę przestań..-wykrztusiłam przez łzy cały czas kręcąc głową.

-Nie każ mi przestawać! - wykrzyczał mi twarz tak głośno, że zacisnęłam oczy ze strachu.

-Proszę, zrobię wszystko czego chcesz, tylko.. przestań! - wrzasnęłam a chłopak zabrał ręce z mojej szyi.

-Oczywiście, że zrobisz - powiedział spokojnie.

Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół na moje ubrania, które były przesiąknięte czerwoną cieczą. Zakasłałam czując jak żołądek podchodzi mi do gardła. Byłam zdegustowana i pogrążona w żalu po stracie przyjaciół, lecz on był wyraźnie zadowolony widząc mnie w takim stanie.

-Kim..kim Ty jesteś ? - spytałam łamiącym się głosem.

-Tym, który ma zamiar Cię zabić - powiedział i nachylił się do mojego ucha tak,że jego loki załaskotały moją szyję. -I to będzie bolesne. - wychrypiał przez co przeszły mnie dreszcze.

Drżałam nie mogąc wydusić słowa. Nie wiedziałam co powiedzieć ani tym bardziej jak go przekonać by nie robił mi krzywdy. Był bezuczuciowym draniem.

-Dlaczego? Za co? - załkałam a on się odsunął by móc na mnie spojrzeć.

-Ponieważ taki jestem. - odpowiedział bez wyrazu i wstał. Połowa jego twarzy była ukryta w ciemnościach nocy a drugą oświetlał nikły płomyk z ogniska. Wyglądał jak demon, przerażająca istota.

-K-kim jesteś ? -zająkałam się marszcząc brwi zmieszana wlepiając wzrok w jego czarne jak smoła tęczówki.

-Nigdy nie zrozumiesz. - pokręcił głową.

Przełknęłam ciężko ślinę dopiero teraz czując okropny ból na szyi,który był śladem po uścisku chłopaka.

-A teraz kochanie wrócisz do swojego namiotu i tam zostaniesz. -zażądał i skinął głową w stronę obozowiska.

Pokiwałam powoli głową próbując wstać , ale gdy tylko się podniosłam straciłam równowagę i  upadłam na korzeń. Wpatrywał się we mnie intensywnie kryjąc swoje rozbawienie. Podjęłam jeszcze jedną próbę i ustałam na nodze, która mnie bolała. Czułam jak pożera mnie wzrokiem gdy szłam w stronę ogniska zapatrzona w czaszkę Grace z której wypływała krew. Zacisnęłam usta w wąską linię by zdusić w sobie szloch. Myśl o tym,że mam na sobie krew przyjaciółki przyprawiała mnie o obrzydzenie. Otworzyłam namiot i zdjęłam buty nim weszłam do środka. Słyszałam za sobą jego chichot. Nawet jeśli byłam psychicznie brudna nie chciałam wnosić brudu z lasu do namiotu. Byłam pedantką i zawsze chciałam, żeby wszystko było czyste i pachniało świeżością. Usiadłam na kocu i podkuliłam nogi pod brodę otaczając je ramionami. Obserwowałam go przenoszącego ciała moich znajomych , wyglądało na to,że to nie jego pierwsze ofiary bo robił to zbyt sprawnie na amatora morderstw. Ciało Caluma niósł jak torebkę. Obserwowałam go cały czas. Nie mogłam zrobić nic.
Moja torba leżała na zewnątrz tuż obok niego. Miałam tam jedzenie i telefon czyli prawdopodobnie jedyne rzeczy które pozwoliłyby mi tu przeżyć. Chciałam wyjść z namiotu i po cichu się stąd wydostać ale coś w środku mówiło mi ,że to nie jest dobry pomysł. Skoro znalazł mnie gdy siedziałam w ciszy za krzakiem to o ucieczce mogę jedynie pomarzyć. Wiedziałam,że nie ujdę z życiem.

Wszystko wokół mnie wydawało się takie puste. Moi przyjaciele byli martwi, ja byłam zakładnikiem jakiegoś mordercy z nadprzyrodzonymi mocami, byłam osamotniona i bezbronna. Byłam jak szczur w klatce. Umiał sprawić ,że cierpiałam i wiedziałam ,że to będzie robić. Ale najbardziej zastanawiało mnie..skąd on wiedział,że nie znoszę krwi?

To było jak..uczył się mnie, obserwując mnie. Jeśli to robił nie miałam szansy się wymknąć, zapewne zadźgałby mnie nożem, gdybym zrobiła choć krok poza linię namiotu.

-Wciąż jesteś czujna. - odezwał się w moją stronę .

Zmarszczyłam brwi. Skąd wiedział? I jak długo już siedzę śledząc każdy jego ruch? Siedział obok ogniska paląc ciała moich przyjaciół.
Z moich oczu popłynęły łzy i znów wydałam z siebie cichy szloch.

Nic by się nie stało, gdyby Ashton nie namówił nas na ten chory biwak. Spałabym w przytulnym i bezpiecznym domu. Calum pisałby nową piosenkę , Grace malowałaby paznokcie a Ashton grałby na bębnach. Robilibyśmy to samo co każdego dnia, ale nie, teraz oni się palą a ja siedzę w strachu przed obłąkańcem.

Moje serce zabiło szybciej gdy usłyszałam jak podchodzi bliżej mnie. Wsadził do środka głowę piorunując mnie spojrzeniem, jego szczęka była mocno zaciśnięta.

-Przestań wyć i idź spać. - wycedził przez zęby co sprawiło, że przygryzłam wargę. Starałam się zatrzymać łzy, które bez ustanku płynęły wzdłuż moich policzków. Wziął głęboki wdech i wszedł do środka pochylając się nade mną i uniósł gburowato moją brodę.

-Nie powtórzę kolejny raz! - wrzasnął mi w twarz a ja się skuliłam ze strachu.

Zaciskając usta z całych sił pragnęłam przestać płakać. Nie widziałam bardziej przerażających oczu. Bałam się ich,ale nie mogłam odwrócić wzroku.

-Przestań. Wyć. - syknął i popchnął mnie tak, że upadłam na plecy.

Wstał i znów opuścił namiot rzucając mi ostatnie spojrzenie. Zwinęłam się w kłębek starając się uspokoić. Wiedziałam że nie zasnę, więc po prostu schowałam twarz w poduszkę i cicho łkałam całą noc.

***

Usłyszałam zasuwanie zamka poza namiotem, lecz musiałam przyzwyczaić wzrok do oślepiającego mnie światła by coś zobaczyć. Usiadłam i przeklęłam w duchu, że zrobiłam to tak gwałtownie gdy poczułam, że kręci mi się w głowie. Z grymasem przyjrzałam się ciuchom na których były zaschnięte ślady krwi.

-Dzień dobry słońce - jego głos niespodziewanie dobiegł do moich uszu przez co odwróciłam głowę w jego stronę. Zaśmiał się pod nosem, rozbawiony z mojej reakcji. Spojrzałam na niego przerażona nie będąc do końca pewna czy wypadałoby odpowiedzieć czy też nie.

-Wstań, musimy się przejść.- mruknął patrząc na mnie wyczekująco. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana.. Dokąd mnie zabierze? Tam gdzie będzie mnie mógł spokojnie zabić nie martwiąc się o świadków?
Odrzuciłam na bok złe myśli i wstałam pomału wychylając głowę poza połę namiotu. Zmrużyłam oczy i zamrugałam parę razy nim ponownie mogłam rozejrzeć się po naszym obozowisku. Po ciałach moich przyjaciół zostały tylko pojedyncze plamy krwi. Założyłam buty i zachwiałam się wstając. Stanęłam twarzą do pleców chłopaka , który trzymał coś w ręku oddalony o jakieś siedem metrów ode mnie.
Przełknęłam ciężko ślinę i rozejrzałam się na boki. Czy to była szansa na ucieczkę ?

-Nawet o tym nie myśl. - mruknął.

Wstrzymałam oddech widząc jak chłopak się odwraca trzymając w dłoniach mapę Caluma. Podniósł wzrok znad planu miasta i spojrzał na mnie poważnie, znów przełknęłam głośno ślinę czując przeszywający mnie od środka strach.

-Co? -spytałam cicho.

-Myślisz, że ot tak pozwoliłbym ci uciec? Z wszystkimi kończynami? - zaśmiał się z własnego żartu podczas gdy próbowałam uspokoić drżące ręce.

-J-ja..nie..

-Nie próbuj mnie okłamywać. - sapnął i ruszył w moją stronę.

-N-nie chciałam kłamać.. - odchrząknęłam kuląc się.

-Tak się składa, że wiem lepiej skarbie.. - stanął tuż przede mną - kłamiesz.

Otworzyłam usta by coś odpowiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku i złączyłam je z powrotem. Tak, miał rację. I skąd on to wiedział? Nie mogłam pojąć jak szybko mnie potrafił przejrzeć.
Wypuścił mapę z ręki tak, że wylądowała na ziemi. Zmniejszył dystans między nami, dopiero teraz zauważyłam jak mnie przewyższa. Spojrzał na mnie bez wyrazu.

-Nie lubię kiedy mnie okłamujecie - chwycił za kołnierz mojej bluzki i uniósł mnie za nią do góry.

Starałam się go odepchnąć ,ale byłam zbyt słaba. Mała niewinna dziewczynka nie miała szansy z takim potworem i była jedynie zabawką w jego rękach.

-Teraz muszę Cię ukarać. - parsknął pod nosem i wyjął zza paska spodni nóż. Moje źrenice rozszerzyły się na widok narzędzia, szamotałam się starając uwolnić. Przystawił nóż do mojego brzucha, wzdrygnęłam się czując zimny metal na mojej rozgrzanej ze strachu skórze. Pociągnął nim sprawnie po moim biodrze powodując, że krzyknęłam z ogromnego bólu. Zachichotał i ponowił ruch zagłębiając ostrze. Ból był nie do opisania.

-Proszę! Nie! - krzyknęłam i zacisnęłam mocno oczy.

-Nie mów mi co mam robić ! - ryknął, wzdrygnęłam się na jego szorstki ton.

 Rzucił mnie na ziemię a ja jęknęłam z bólu przekręcając się na bok i ręką starałam się zatamować krwawienie. Leżałam teraz we własnej kałuży krwi, której straciłam już całkiem sporo.

Chciałam zwymiotować mając nadzieję, że to tylko najgorszy z moich sennych koszmarów. Ale to nie był koszmar. Chłopak stał przede mną przyglądając mi się z wesołym uśmiechem bawiąc się nożem, którym parę minut temu przecinał moje ciało.

-Powiedziałeś..powiedziałeś, że mnie nie zabijesz.. - wyszeptałam na co on wzruszył ramionami.

-Przecież nie zabiłem kochanie. Tylko się bawię. - mój żołądek wywrócił fikołka na słowo "kochanie".

-Teraz wstań. Mieliśmy się przejść. - wyciągnął do mnie dłoń, byłam totalnie zdezorientowana.

-Nie mogę chodzić! Właśnie dźgnąłeś mnie nożem! - krzyknęłam po chwili tego żałując , bo jego twarz nie okazywała zadowolenia z mojej odzywki.

-Popatrz! Jestem w gorszej sytuacji a chodzę! - wrzasnął pokazując mi swój tors.

Zmarszczyłam brwi. O czym on mówił? Jakim cudem może być w gorszej sytuacji skoro nie przecieka krwią? Jedyna rana jaka pokrywała jego ciało znajdowała się na ramieniu, ale wyglądała na nabytą co najmniej rok temu. Nic poza nią nie świadczyło o tym, że mógłby odczuwać jakikolwiek ból.
- Wstań . - zarządził. Syknęłam gdy próbowałam ustać na bolącej nodze ale poczułam paraliż i upadłam na trawę. Brunet z irytacją zgiął się i pociągnął mnie za ramię w górę zmuszając,żebym wstała. Wolną rękę cały czas dociskałam do rany powodując jeszcze gorszy ból.

-Idź. - nakazał. Pociągnęłam nosem robiąc powolny i niezdarny krok naprzód. Wciąż trzymał mnie za ramię swoją zimną dłonią z czasem zaciskając ją mocniej, a na moją koszulkę skapywały stróżki łez. Każdy kolejny krok powodował gorszy ból w biodrze. Gapił się na mnie i wyczuwałam,że jest dumny ze swojego czynu. Nie zastanawiałam się nad tym gdzie idę, tylko całą uwagę skupiałam na tym, aby ustać na nodze. Zabrał mnie do lasu, w zasięgu wzroku nie było niczego poza kwiatami, drzewami, krzewami, błotem i skałami. Słońce piekło mocno, kropelki potu uformowały się na moim czole. Jego uścisk wciąż był ciasny i wiedziałam, że na pewno będę mieć na ręku siniaki, o ile nie coś gorszego, bo trzymał mnie tak mocno, że krew odpłynęła mi z ręki, która automatycznie zdrętwiała.

Poruszał się szybko. Próbowałam na niego spojrzeć, ale zrobiłam to tylko raz, odwzajemnił spojrzenie patrząc na mnie zdenerwowany. Opadałam z sił, choć wcale go to nie obchodziło. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła i opadała, jego ciężki oddech obijał się o moje ucho mimo, że był o wiele wyższy ode mnie.

Zdawało się trwać to godziny, ale szliśmy trzydzieści minut. Włosy lepiły się do mojej szyi i policzków, straciłam już dużo krwi i gdyby chłopak nie ciągnął mnie z całej siły obok siebie, zapewne bym upadła w połowie drogi. Rzuciłam okiem na jego tatuaże, jeden z nich przykuł moją uwagę. Była to róża, którą miał wydzierganą na łokciu. Zdawała się być piękna, ale mój wzrok już zawodził, a oczy były coraz cięższe.

-N-nie mogę.. - wyszeptałam upadając na ziemię. Kolana zgięły się w bólu jakiego doznałam po zderzeniu ze ściółką, bolał mnie brzuch. Usłyszałam za plecami ciche westchnięcie a jego but trącił moje ramie.

-Wstawaj. - syknął, zamknęłam oczy. -No dawaj.. - powiedział, ale jego głęboki głos był cichszy.

Jedną rękę owinął wokół moich kolan a drugą objął mnie w plecach. Zostałam podniesiona z ziemi. Wiedziałam, że jestem bliska jednej rzeczy - śmierci.

-Pij. - mruknął przyciskając coś do moich ust.

Natychmiast rozszerzyłam oczy wypluwając napił który próbował mi wcisnąć. Krew.

-Powiedziałem pij! - krzyknął.

-N-nie.. - zająknęłam się łamiącym się głosem.

-Rób co każe. - warknął na nowo przyciskając do moich ust naczynie z czerwoną cieczą.

Ohydny smak krwi wypełnił moje usta i nie mając wyboru połknęłam ją. Wszystkie mięśnie w moim ciele napięły się w odruchu wymiotnym. Nigdy nie sądziłam, że będę umazana krwią a co gorsza - będę musiała ją pić.

Po ostatnim łyku straciłam świadomość.

1 komentarz: